Włóczka z Ciężkowic - 7 odc. Przygód Mariolci
- Szczegóły
- Kategoria: Zmyślone historie
Rozdział I: Magiczne Włóczki
Mariolcia nie była zwykłą właścicielką sklepu z włóczkami. Od lat prowadziła „e-dziewiarkę”, niewielki, ale przytulny sklepik na rogu starej uliczki w małym, angielskim miasteczku. Sklep wyglądał jak z obrazka — drewniane półki uginały się pod ciężarem motków o najróżniejszych kolorach, od głębokiego burgundu po świetlistą miętę. Aromat świeżo parzonej herbaty i zapach lawendy unosiły się w powietrzu, wypełniając pomieszczenie ciepłem i spokojem.
Jednak Mariolcia miała sekret. Sekret, którego strzegła równie pilnie, jak najcenniejszej włóczki w swojej kolekcji. To nie były zwyczajne motki — niektóre z nich miały moc zdolną ożywiać marzenia, ukoić ból, a czasem… wywoływać rzeczy bardziej tajemnicze. Mariolcia nie mówiła o tym nikomu, a jeśli już, to jedynie tym, którzy potrafili docenić siłę prawdziwej magii. Jej sklepik zdawał się emanować delikatną aurą tajemnicy, ale tego dnia ta aura przyciągnęła coś mroczniejszego.
— Mariolciu, czy to prawda, co mówią? — zapytała pani Davies, sąsiadka, która przyszła po motek turkusowej włóczki. — Że znowu widziano dziwne cienie w okolicach Wąwozu Czarownic? Przecież to tylko legenda, prawda?
Mariolcia spojrzała znad dzierganej chusty i zmrużyła oczy. Wąwóz Czarownic, a raczej jego legenda, zawsze wywoływały u niej niepokój. Była to historia, którą znała od dziecka — i która, jak wiedziała, miała w sobie więcej prawdy, niż większość ludzi chciałaby przyznać.
— A może legenda to coś więcej, niż nam się wydaje, pani Davies? — odparła zagadkowo, wręczając motek włóczki. — Proszę uważać na to, co jest ukryte między drzewami.
Pani Davies wzruszyła ramionami, ale w jej oczach zabłysła iskra strachu. Sklepik Mariolci znowu stał się cichy, lecz w ciszy tej unosiła się nuta napięcia.
Rozdział II: Historia Dziewiarek z Ciężkowic
Po południu Mariolcia zaparzyła sobie herbaty i usiadła w kącie sklepu, gdzie czuła się najlepiej. Myśli nie dawały jej spokoju. Z dzieciństwa pamiętała opowieść o dziewiarkach z Ciężkowic, miasteczka położonego w południowej Polsce. Były to kobiety znane z tego, że potrafiły dziergać najpiękniejsze szaty, o jakich można sobie wyobrazić. Nie były to zwyczajne stroje — ich dzieła były pełne magii, potrafiły ochronić przed chłodem, a nawet odwrócić zły los.
Jednak czarnoksiężnik, który władał owymi ziemiami w zamierzchłych czasach, pałał zazdrością do talentu dziewiarek. Wściekłość i zawistne serce kazały mu rzucić klątwę na te pełne wdzięku i mocy kobiety. Gdy księciu z Ciężkowic dziewiarki ofiarowały magiczne szaty chroniące jego królestwo, czarnoksiężnik nie wytrzymał. Zamienił dziewiarki w kamienie, a wąwóz, w którym się to stało, zaczęto nazywać Wąwozem Czarownic. Czarnoksiężnik poniósł za to swoją karę, ale jego cień wciąż czasem wędruje po tamtych stronach.
— Cóż za ironia, że włóczka, którą zdobyłam z tamtych ziem, ma taką moc — szepnęła Mariolcia do siebie, biorąc do ręki miękki motek ciemnofioletowej wełny.
Rozdział III: Niespodziewany Gość
Dzwonek nad drzwiami rozbrzmiał ostro, wyrywając Mariolcię z zamyślenia. Do sklepu wkroczył mężczyzna, którego widok wywołał w niej mimowolny dreszcz. Był wysoki, o wąskich, przenikliwych oczach i długim czarnym płaszczu, który jakby unosił się wokół niego niczym mroczny cień.
— Dzień dobry, pani Mariolu — odezwał się głębokim głosem, pełnym sztucznej uprzejmości. — Nazywam się Ambrose Quell. Może pani nie zna mojego nazwiska, ale zna pani z pewnością moje dziedzictwo. Jestem potomkiem tamtego czarnoksiężnika, który rzucił klątwę na dziewiarki z Ciężkowic.
Mariolcia zamarła na chwilę, lecz jej usta ułożyły się w uprzejmy uśmiech. W końcu ktoś, kogo legendy mogłyby nazwać wrogiem, stał przed nią we własnej osobie.
— Cóż za niespodzianka — powiedziała chłodno. — Więc to dlatego interesują pana moje włóczki? Chce pan odzyskać coś, co czarnoksiężnik stracił wieki temu?
Ambrose Quell uniósł jedną brew i zrobił krok bliżej, a powietrze w sklepie zdawało się nagle ochładzać.
— Magia dziewiarek nie należy do pani — syknął. — To moja spuścizna, moje dziedzictwo, i nie pozwolę, by trafiła w niepowołane ręce. Niech pani uważa, komu dzierga pani przyszłość.
Mariolcia poczuła lodowaty dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa, ale zachowała spokój.
— Magiczne włóczki muszą trafić w ręce tych, którzy wiedzą, jak ich używać, panie Quell. Może pan je kupić, jeśli ma pan dobre intencje. — Ostatnie słowa wybrzmiały jak wyzwanie.
Ambrose Quell roześmiał się, ale w jego śmiechu było coś zimnego.
— Zobaczymy, pani Mariolu. Zobaczymy.
Rozdział IV: Ożywająca Magia
Noc tego dnia przyszła szybko i przyniosła ze sobą mgłę, która zdawała się snuć wokół sklepu. Mariolcia, czując niepokój, postanowiła coś zrobić. Wyciągnęła najpotężniejszy z magicznych motków — włóczkę o odcieniu nocy, mieniącą się srebrnymi nitkami przypominającymi blask gwiazd.
— Czas, by dziewiarki z Ciężkowic miały swoją zemstę — powiedziała, zaczynając dziergać płaszcz pełen ochronnej mocy. — Ten, kto nosi to dzieło, nie zna strachu ani cienia.
Wraz z każdym ściegiem sklep wypełniała nowa energia, która wydawała się ożywiać cienie wokół. Motki na półkach zaczęły delikatnie drżeć, a ich kolory migotały, jakby miały swoje własne życie.
Rozdział V: Konfrontacja
O poranku, gdy mgła ustąpiła, Ambrose Quell powrócił. W jego oczach płonęła złość.
— Mariolciu, nie wiesz, z czym igrałaś! — wykrzyknął, podnosząc ręce, w których trzymał coś przypominającego starą różdżkę. — Ta magia jest moją spuścizną! Jestem potomkiem tamtego czarnoksiężnika!
Mariolcia wstała i uniosła swoje dzieło — płaszcz o gwieździstych nitkach.
— Może, ale magia dziewiarek jest silniejsza od twojej klątwy. Czas przywrócić równowagę.
Rzuciła płaszcz na Ambrose’a. Ten próbował się bronić, ale włóczka oplatała go, jakby była żywym stworzeniem. Mężczyzna krzyczał, a jego postać zaczęła się rozmywać, aż całkiem zniknął.
Epilog: Sklep pełen magii
Od tamtej pory „e-dziewiarka” stała się jeszcze bardziej niezwykła. Każda dzianina, która powstawała z magicznych włóczek, niosła ochronę i moc. Mariolcia wiedziała, że magia dziewiarek z Ciężkowic była bezpieczna.
A gdzieś w Wąwozie Czarownic, między drzewami, słychać było szept wiatru. To dziewiarki czuwały nad swoim dziedzictwem
Komentarze
Taaaak, magia włóczkowych motasków jest przeogromna i strasznie przyciągająca....pokój włóczek wciąż rośnie, chyba nic więcej nie muszę dodawać.... Ja również czekam na opowiadanie świąteczne. A tu widzę naszą Trufelkę z....hmmm jakimś Draculą chyba....równiez mi nieznanym. Pozdrawiam i dziękuję za te opowiadania, są świetne na teraźniejsze wieczory z herbatką, lampka i można zagłębić się w świat wyobraźni czytając.