Rozdział I: Tajemniczy list

alpakaMariolcia zamykała sklep na wieczór, gdy usłyszała delikatny dzwonek nad drzwiami. Pod drzwiami leżała koperta, zaadresowana eleganckim, ale nieznanym charakterem pisma. Otworzyła ją z ciekawością. Wewnątrz znajdował się list od dziewczynki o imieniu Nayeli, mieszkającej w odległej wiosce w Andach.

– Droga Pani Mariolciu, wiem, że Pani może mnie nie znać, ale każdy w naszej wiosce słyszał o magicznych włóczkach z Pani sklepu. Nie mamy tu wiele, a ja pragnę pomóc mojej rodzinie. Czy mogłaby Pani nas wesprzeć w jakiś cudowny sposób? – pisała Nayeli.

Mariolcia uniosła brwi. – Magiczne włóczki? – mruknęła pod nosem, lecz coś w tym liście poruszyło jej serce. Zaczęła się zastanawiać, co mogłaby zrobić, by pomóc tej dziewczynce, która nawet jej nie zna, ale w nią wierzy. Wreszcie westchnęła i wyjęła telefon.

– Muszę poradzić się dziewczyn – powiedziała na głos, zamykając drzwi sklepu. Zapach lawendy wciąż unosił się w powietrzu, gdy Mariolcia usiadła przy biurku, by przygotować wszystko na jutrzejsze spotkanie.

Rozdział II: Zwołanie wróżek-dziewiarek

Następnego dnia Mariolcia zaprosiła Margaridę, Ellysmoczka4, Barbarę80 i Browneyed na pilne spotkanie. Wszyscy zebrali się w przytulnym zakątku sklepu, gdzie zapach herbaty lawendowej otulał gości. Na stole stały filiżanki, a obok nich talerzyk z domowymi ciasteczkami.

– Dziewczyny, mamy misję. Mała Nayeli z Peru potrzebuje naszej pomocy – zaczęła Mariolcia, podając list do przeczytania.

– Peru? Daleko. A ja miałam skończyć sweter na urodziny wnuczki – westchnęła Barbara80, ale uśmiech nie schodził jej z twarzy. – Chociaż... alpaki? Może to będzie ciekawe. Skąd wiem? Cóż, nie wspomniała o nich wprost, ale skoro mowa o Andach i zimowych problemach, to musi chodzić o alpaki. W końcu to ich naturalne środowisko – odpowiedziała Barbara80, uśmiechając się z satysfakcją, jakby rozwikłała zagadkę.

– Nie marudź, Barbara. Alpaki! Wyobraźcie sobie te wełny – pisnęła Browneyed, oczy świeciły jej się z ekscytacji. – Kto wie, może znajdziemy jakieś nowe techniki dziergania?

– Nowe techniki dziergania? To brzmi jak ponowne wynalezienie prochu! – rzuciła Ellysmoczka4, śmiejąc się głośno. – Cokolwiek to znaczy, brzmi jak przygoda.

– Elly, poważnie. To misja pomocy. Wyobraźcie sobie, że ta dziewczynka ma tylko nas – Margarida spojrzała surowo, ale w jej oczach widać było ciepło. – Mariolcia, co proponujesz?

Po godzinie rozmów i drobnych sprzeczek zdecydowały: ruszą do Peru. Mariolcia podeszła do szafki i wyjęła mapę.

– Plan jest taki: najpierw dotrzemy do wioski Nayeli, potem dowiemy się, jak najlepiej im pomóc. Zgoda? – zapytała z determinacją.

– Zgoda! Ale najpierw herbata – rzuciła Barbara, nalewając wszystkim kolejnej filiżanki.

Rozdział III: Spotkanie z Nayeli

Wędrówka przez Andy była trudna, lecz widoki zapierały dech. Mariolcia i wróżki dotarły do Nayeli, która czekała na nie przy swojej chacie. Dziewczynka, ubrana w prostą, znoszoną sukienkę, uśmiechała się nieśmiało, widząc grupę.

– To wy jesteście wróżkami? – spytała dziewczynka z niedowierzaniem.

– Nie ma wątpliwości. Jestem Ellysmoczka4, a to moje magiczne druty – powiedziała Elly, machając narzędziem. – Nie wyglądają na magiczne? To dlatego, że są dyskretne.

– Hello Elly!!! Powiedziałaś przecież, że nie umiesz dziergać na drutach, a teraz opowiadasz o swoich 'magicznych drutach'? Wyjaśnisz mi to, Elly? – Margarida rzuciła z lekkim uśmiechem, ale w jej głosie pobrzmiewało lekkie niedowierzanie.

– Dziewczyny, proszę… – Mariolcia weszła im w słowo. – Nayeli, powiedz nam, jak możemy pomóc.

Dziewczynka spojrzała na nie swoimi wielkimi, brązowymi oczami, w których widać było mieszankę smutku i nadziei. Każde spojrzenie zdawało się opowiadać historię samotnych dni spędzonych na górskich zboczach, chłodnych wieczorów bez wystarczającego ciepła i marzeń o lepszym życiu. Gdy podniosła wzrok, lekko uśmiechnęła się, choć jej usta drżały, jakby walczyła z emocjami. – Cieszę się, że przyjechałyście, – wyszeptała, a w jej głosie brzmiała zarówno wdzięczność, jak i niepewność, czy rzeczywiście zasługuje na pomoc. – Potrzebujemy ubrań i jedzenia. Moja rodzina ma tylko kilka alpak, a zimy tutaj są bardzo surowe…

– Alpaki? Cudownie. To one są naszą szansą – Margarida przyklasnęła. – Zrobimy dla was ciepłe rzeczy, Nayeli. Nie martw się.

Rozdział IV: Alpaki i runo

Alpaki Nayeli patrzyły na kobiety z mieszanką nieufności i ciekawości. Dziewczynka podeszła do nich, szepcząc coś cicho. Po chwili jedna z alpak zbliżyła się do Mariolci, jakby chcąc ją powąchać.

– Ona z nimi rozmawia? – zdziwiła się Browneyed, patrząc na Margaridę.

– Podobno to jej dar. Cudownie. Zbieramy runo i zaczynamy – zarządziła Mariolcia, choć sama wciąż przyglądała się dziewczynce z podziwem.

– To nie takie łatwe… – Nayeli, uśmiechnięta, zaczęła pomagać wróżkom. – Musicie się zaprzyjaźnić z alpakami.

Rozdział V: Dzierganie na ratunek
Każda z wróżek miała swój sposób na podejście do pracy. Mariolcia rozłożyła plan działania na dużym, drewnianym stole w chacie Nayeli. Stół, choć stary i nadgryziony zębem czasu, idealnie nadawał się do układania runa.

– Dobra, dziewczyny. Każda z nas ma swoje zadanie. Margarida, Ty zajmujesz się farbowaniem. Barbara80, Ty odpowiadasz za przędzenie. Ellysmoczka4, Ty będziesz eksperymentować z nowymi wzorami. Browneyed, jak zawsze, perfekcyjnie zszyjesz wszystko w całość. A ja przypilnuję, żeby wszystko szło zgodnie z planem – oznajmiła Mariolcia, wskazując na równo wyrysowany schemat na pergaminie.

– Jak zwykle, Mariolcia dowodzi – rzuciła Margarida z uśmiechem, mieszając w misce z naturalnymi barwnikami. – Ale powiedz, czy te andyjskie kolory nie są piękne? Czerwień jak zachód słońca, błękit jak niebo po burzy.

– Piękne, ale potrzebujemy więcej włókien – stwierdziła Barbara80, zerkając na mały stos surowej wełny.

– To może jeszcze trochę rozmów z alpakami? – zaproponowała Ellysmoczka4, rzucając żartobliwy uśmiech Nayeli.

– Już to robię! – zawołała dziewczynka, wybiegając na podwórze. Po chwili wróciła z kolejną porcją runa, dumnie niosąc je na ramieniu.

Rozdział VI: Magiczny kardigan

Po kilku dniach intensywnej pracy pierwsze ubrania były gotowe. Ciepłe, kolorowe swetry, szaliki i rękawiczki powoli wypełniały wnętrze chaty. Jednak Mariolcia skupiała się na najważniejszym zadaniu – stworzeniu magicznego kardiganu dla Nayeli.

– Musimy dodać coś specjalnego – powiedziała, wpatrując się w prawie ukończony kardigan. – Coś, co sprawi, że będzie naprawdę magiczny.

– Może trochę tej nitki ze złotą nicią? – zaproponowała Browneyed, wyciągając delikatny motek.

– A co, jeśli dodamy runo od alpak, które Nayeli sama wybrała? Może jej więź z nimi to klucz – dodała Margarida.

– I coś od nas wszystkich. Wpleciemy wspólne marzenie – zaproponowała Ellysmoczka4, patrząc na resztę.

Gdy kończyły kardigan, chata wypełniła się cichym śpiewem – każda z wróżek nuciła melodię, która wydawała się pochodzić z serca Andów. Kardigan lśnił delikatnym światłem, jakby przechwytywał energię ich wspólnej pracy.

Rozdział VII: Magiczny moment

Kiedy Nayeli założyła kardigan, jej twarz natychmiast się rozjaśniła. Uśmiech, który pojawił się na jej ustach, był niczym promień słońca po długiej burzy. Dziewczynka roześmiała się i zaczęła obracać w miejscu, jakby chciała poczuć magię na każdej części swojego ciała.

– To... to jakby wszystkie smutki zniknęły – powiedziała cicho, patrząc na wróżki. – Dziękuję wam.

– To ty jesteś kluczem, Nayeli – powiedziała Mariolcia. – To twoje serce wypełniło kardigan magią.

Rozdział VIII: Powrót do domu

Pożegnanie z Nayeli było wzruszające, ale wróżki wiedziały, że ich misja została wykonana. Wioska, która wcześniej była pełna zmartwień, teraz tętniła życiem i kolorem. Ludzie nosili ubrania wykonane przez wróżki, a na ich twarzach malował się spokój.

– Powiedzcie, czy każda nasza wyprawa musi kończyć się w taki cudowny sposób? – zapytała Browneyed, gdy wsiadali do autobusu, który miał zawieźć ich na lotnisko.

– Jeśli nie, to nie warto ruszać w drogę – odparła Mariolcia, patrząc przez okno na oddalającą się wioskę.

W powietrzu wciąż unosił się zapach lawendy i ciepło magii, którą zostawiły za sobą.

Zaloguj się by komentować.

Komentarze

0
Feterek
11 hours ago
Jaka przyjemna opowieść, aż się czuje tą magię i działanie dobrych wróżek - dziewiarek. Przemiła lektura w niedzielny poranek przy śniadanku i dzierganiu. Dziękuję!
Like Like like 1
0
Ilo
Yesterday
Jakie to otulająco-ciepłe słowa "wpleciemy wspólne marzenie". To bezapelacyjnie zmienia rzeczywistość na lepsze :-).
Like Like like 1
0
Margarida
Yesterday
Jak pięknieje świat, gdy można komuś pomóc. Alpaki z andyjskich łąk. Spotkanie z nimi - marzenie. Mariolciu, Adminku - dziękuję za ubranie marzeń w słowa.
Like Like like 1
0
Esmeralda71
Yesterday
Jaki smutny byłby ten świat , gdyby nie było w nim tak wspaniałych wróżek . Brawo dziewczyny ! W Was nadzieja.
Like Like like 1
0
Beti16
Yesterday
Super. Wspaniała wyprawa, koleżanki wróżki świetnie się spisały.
Like Like like 1
0
browneyed
2 days ago
taaaak, warto ruszać w tę drogę, po miliony razy warto!!!!!!! Moje koleżanki wróżki gorąco pozdrawiam jak i naszego wróżkowego wodza, bez niego i jego magicznych moteczków nie byłoby tego wszystkiego, ta podróż i inne z 15 lat nie istniałyby.... Dziękuję Mariolciu za wspaniałe opowiadanie, ja je wszystkie chyba sobie podrukuję żeby mieć ten skarb dziewiarski!!! A nawiasem mówiąc...Andy...wyprawa...koleżanki wróżki...Mariolcia i reszta i pewnie Zenuś ...alpaki...góry...jak najbardziej!!!!!!! Pozdrawiam wszystkich ;-)
Like Like