cz1Mariolcia nie była zwykłą właścicielką sklepu z włóczkami. Od lat prowadziła "e-dziewiarkę", niewielki, ale przytulny sklepik na rogu starej uliczki w małym, angielskim miasteczku. Sklep wyglądał jak z obrazka — drewniane półki uginały się pod ciężarem motków o najróżniejszych kolorach, od głębokiego burgundu po świetlistą miętę. Aromat świeżo parzonej herbaty i zapach lawendy unosiły się w powietrzu, wypełniając pomieszczenie ciepłem i spokojem.

Jednak pod tą sielską fasadą kryła się tajemnica, której nikt, prócz Mariolci, nie znał.

Od dziecka Mariolcia miała talent do dziergania. Nikt nie potrafił tak jak ona stworzyć swetra, który nie tylko otulał ciało, ale i duszę. Ale jej prawdziwy dar leżał gdzie indziej — w magii, która kryła się w każdym splocie jej włóczek. Sklep "e-dziewiarka" był bowiem miejscem, w którym włóczki miały niezwykłe właściwości. Każdy motek miał swoją unikalną moc, a niektóre z nich, używane w odpowiedni sposób, potrafiły odsłonić prawdy, których ludzkie oczy nie mogły dostrzec.

Był to cichy, zimowy poranek, gdy drzwi do sklepu otworzyły się z cichym dzwonkiem, wpuszczając do środka powiew zimnego powietrza i niewielką, elegancko ubraną kobietę. Miała na sobie kremowy płaszcz i kapelusz z szerokim rondem, a na jej twarzy malował się wyraz niepokoju.

– Dzień dobry, pani Mariolciu – powiedziała cicho, ledwo przekraczając próg. – Przepraszam, że nachodzę panią tak wcześnie, ale... mam nadzieję, że pani mi pomoże.

Mariolcia uśmiechnęła się ciepło i skinęła głową. – Oczywiście, moja droga. Czym mogę służyć?

Kobieta, która przedstawiła się jako pani Eliza Warton, przybliżyła się do lad. Jej dłonie drżały, gdy odwinęła szalik, który miała na szyi. – To sprawa kryminalna – powiedziała cicho, nachylając się ku Mariolci. – Ktoś włamał się do mojego domu w nocy i ukradł cenny naszyjnik mojej prababki. Policja rozkłada ręce, a ja jestem w rozpaczy.

Mariolcia zmrużyła oczy, spoglądając na panią Warton z uważnością, jaką obdarzała swoich najbardziej wymagających klientów. – Rozumiem – odpowiedziała spokojnie. – Proszę się nie martwić, włóczki pomogą nam to rozwiązać.

Kobieta spojrzała zaskoczona, nie do końca rozumiejąc, co ma na myśli właścicielka sklepu. Mariolcia bez słowa ruszyła w głąb sklepu, znikając na moment za regałem z włóczkami. Po chwili wróciła z małym, srebrnym koszykiem wypełnionym motkami. Kolory włóczek zdawały się lśnić delikatnym, wewnętrznym blaskiem.

– Każdy z tych motków jest wyjątkowy – wyjaśniła, układając je na stole. – Ale to nie są zwykłe włóczki. To włóczki prawdy. Każda z nich potrafi odsłonić ukryte ślady i wskazówki, jeśli wie się, jak z nich skorzystać.

Pani Warton przyglądała się włóczkom z mieszaniną zdumienia i niedowierzania. – Ale jak one mogą pomóc?

Mariolcia sięgnęła po jeden z motków, w odcieniu ciemnego granatu. – Zaufaj mi, droga pani. Z tego motka zrobimy coś, co pomoże nam znaleźć prawdę.

Zwinne palce Mariolci zaczęły szybko dziergać, tworząc skomplikowany wzór, który przypominał labirynt. Każde oczko zdawało się pulsować tajemniczym światłem, a włóczka układała się w kształt małego, misternie wykonanej chusty. Gdy chusta była gotowa, Mariolcia spojrzała na nią z satysfakcją i ułożyła ją na stole przed panią Warton.

– Proszę – powiedziała. – Włóż ją na ramiona, a włóczka poprowadzi nas do prawdy.

Pani Warton spojrzała na chustę z pewnym sceptycyzmem, ale wiedziała, że nie ma nic do stracenia. Ostrożnie zarzuciła ją na ramiona i nagle jej oczy rozszerzyły się, jakby widziała coś, czego wcześniej nie była w stanie dostrzec.

– To niesamowite... – szepnęła, patrząc na Mariolcię. – Widzę coś... ślady... prowadzące na tyły ogrodu...

Mariolcia uśmiechnęła się, wiedząc, że włóczka spełniła swoje zadanie. – Pani Warton, oto początek naszej zagadki. Podążajmy tym tropem, a znajdziemy to, czego szukamy.

I tak Mariolcia, korzystając ze swojej magicznej włóczki i niewyczerpanych zasobów intuicji, rozpoczęła nową przygodę, która miała doprowadzić do rozwiązania tajemniczego włamania. W jej sklepie kryło się więcej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Każdy motek włóczki był kluczem do rozwiązania zagadki — trzeba było tylko wiedzieć, jak z niego skorzystać.

Zaloguj się by komentować.

Komentarze

0
browneyed
11 hours ago
Dzisiaj dopiero mam chwilę czasu przed wyjazdem i czytam tę opowieść zostawiając swój ślad. Cz. I jest pięknie napisana i zupełnie odzwierciedla to co nasz Wódz sobą reprezentuje. Sklepik na rogu...w Anglii... wyobraźnia działa gdy się czyta z herbatką w ręku a o to w tym chodzi. Idę zaraz do kolejnych części ale bardzo mi się podoba ten klimat. Mariolciu nie wiem kto pisze te części ale gratuluję wspaniałej treści i pomysłu i mam nadzieję, że może zostanie wydana mała kryminalna nowelka/książeczka, którą już teraz zamawiam:) Angela
Like Like
0
Agata.wandzel@wp.pl
2 days ago
Po prostu panna Marple- niezapomniana królowa drutów...
Świetny styl, Mariolciu... A wiem, co piszę...
Like Like
0
Barbara80
2 days ago
Wow...zapowiada się super powieść kryminalna... Świetny pomysł...
Like Like like 1
0
gabrysiunia54
2 days ago
Ależ to jest powieść kryminalna , napisana w ciepłym stylu z właścicielką sklepu z włóczkami , sklepu ciepłego i przytulnego , gdy za oknem mróz i śnieg. Włóczkami , które mają jakąś moc pomocy w znalezieniu złodzieja. Nie bez znaczenia jest tu postać Mariolci , zobaczymy w następnej części.
Like Like
0
Dorissa
2 days ago
Świetny pomysł ☺️. Wciąga 😁❤️
Like Like love 1
0
annawrzosek@poczta.onet.p
2 days ago
Świetny pomysł, fantastycznie się czyta. Z niecierpliwością czekam na kolejne części.
Like Like
0
Żania89
2 days ago
Zdecydowanie, to jest początek ekscytujących zdarzeń 😀 Bardzo intrygujące 🤩🤩
Like Like
0
kludwig@onet.pl
2 days ago
Świetnie napisane. Lecę czytać dalej...
Like Like
0
last
3 days ago
Początek jest bardzo intrygujący, zaraz przeczytam ciąg dalszy :)
Like Like
0
Danusia
3 days ago
i co dalej i co dalej ?
Like Like